Profil użytkownika marcepani

marcepani opublikował(a) wpis marcepani
opublikował(a) wpis

Nie ma w spisie, także oddzielną notkę wysmażę: Adventure Time jest ALGEBRAICZNE!

Dziewczyna i chłopak - Wszystko na opak (2010)

Super! Bardzo naiwne, ale jak inaczej można opowiedzieć taką historię?

Pachnidło: Historia mordercy (2006)

Powiem tylko jedno: co za bieda...Oglądałam dosyć długo po przeczytaniu książki i liczyłam na w miarę kreatywne odświeżenie szczegółów fabuły, a po godzinie miałam ochotę film wyłączyć i zapomnieć, że istniał. Jak na na historię jakby nie było MORDERCY, to napięcie było ZEROWE. Gdzieś kiedyś spotkałam się z opinią, że Grenouille za ładny i się z tym zgadzam w całej rozciągłości. W ogóle ta adaptacja taka "bezjajeczna". Ciągnął się jak flaki z olejem, przedłużając niepotrzebnie moją agonię. Dodam jeszcze, że opuściłam jakieś pół godziny i wielkiej straty nie odczułam. To chyba mówi samo za siebie.

WALL.E (2008)

Gdzieś tam na dole analogia do "Małego Księcia". Ok, tylko, że mnie w wieku 10 lat bolało serce, kiedy Książe żegnał się z narratorem. Dlatego lubię Wall-E, bo myślę, że jeśli durna kreskówka jest w stanie mnie wzruszyć, to jest we mnie jeszcze coś z dzieciaka. Coś, co tak *dobre* (w najbardziej podstawowym tego słowa znaczeniu) produkcje są w stanie odkopać spod masy codziennych frustracji. A to dobra rzecz.

8 kobiet (2002)

Lubię, za 3xk: kostiumy, kolory no i kobiety. Trochę mniej za śpiewy.

Buntownik z wyboru (1997)

Wszystko jest przerysowane i jedzie po bandzie, ale co zrobić jak mi się podobało. Czasem trzeba się po prostu przy filmie zresetować i dać nabrać na "historyjkę". Poza tym dobrze pamiętać, że kiedyś tam oglądając takiego właśnie "Buntownika z wyboru" nie towarzyszyła nam blaga i cynizm, tylko szczery entuzjazm. Taki filmowy odpowiednik Harrego Pottera.

Matrix (1999)

wiadomo, teraz już by się to inaczej oglądało, ale jak sobie przypomnieć pierwszy raz za dzieciaka to... ciarrry

U progu sławy (2000)

-2 jeśli nie jesteś w stanie docenić uroku dołeczków głównego bohatera, a na widok jego uśmiechu zakłopotania bardziej myślisz "co za drewno", niż "oja, pewnie tak wyglądam na tych wszystkich dziwnych imprezach"